Gruzja Armenia - Autostopem

Słowo Wstępu

Jak większość opowieści i ta musiała dojrzeć, nabrać patyny, by stać się gotową do opowiedzenia, a to wymagało czasu. Aż siedmiu lat wypełnionych innymi wyprawami, wyjazdami, wycieczkami, które jednak zawsze były porównywane do tej jednej.

Opowieść ta będzie publikowana tutaj w odcinkach mniej więcej co weekend. Informacja będzie się pojawiać na Facebookowym funpage'u, także zapraszam! Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Jeśli tak zostawcie komentarz, to motywuje!

Prolog

Mamy piękną wiosnę 2012 roku, co cieszy mnie niezmiernie, gdyż wróciłem do ojczyzny z pięciomiesięcznego pobytu w pachnącej słońcem i pomarańczami Sevilli. Zwariowanego czasu pełnego nowych doznań w rytm gorących hiszpańskich melodii i ognistego flamenco. Chwil tak ulotnej radość, które docenia się dopiero z czasem, ale to już inna historia. Ważne jest to, iż do kraju wróciłem pełen pozytywnej energii, a marcowa aura wbrew swej naturze, sprzyjała temu rześkimi, lecz jednak słonecznymi dniami. Po zdobyciu szczytu Elbrusa na dzikim Kaukazie i nauczenia się hiszpańskiego od zera w andaluzji żyłem przekonaniem, że to koniec szaleństw. Czas skupić się na studiach, pracy i poważnie pomyśleć o życiu.

Jak wiele pomysłów i ten przyszedł niespodziewanie i to nie od razu w swej ostatecznej postaci. Postać ta miała masywną, atletyczną sylwetkę, ciemną karnację, oczy oraz włosy. Nie tutejszą wręcz. Do tego milcząca, nieufna jednak spojrzenie posiadało ten charakterystyczny nieopisywalny błysk, który zdradza mi iskrę temperamentu. Tak poznałem Krzyśka. W małym pokoju, gdzie po studencku w być może pięć osób, raczyliśmy się raczej nie wybornymi trunkami. Jak zapewne większość szalonych planów i ten urodził się w oparach alkoholu i niespełnionych marzeń. Marzeń o przygodzie. Obaj chcieliśmy gdzieś pojechać. Najważniejsze za nami. Tylko gdzie… tego wieczoru padło parę pomysłów. Tak jak i w późniejszych rozmowach telefonicznych czy internetowych. Wybór miejsca okazał się większym problemem niż sądziłem.

Chciałem ruszyć na Bałkany, on już był w tym regionie i wolałby pojechać np. na Nord Kapp - najdalej wysunięty na północ kraniec Europy. Świetnie - krzyknąłem…. i zaraz praktycznie dodałem, że Norwegia jest chyba jednak dla nas za droga… No to może w Pireneje? - pytam. Ekstra! Może jedźmy tam rowerem?! - reaguje Krzychu… Bombowy pomysł! i po chwili uświadamiam sobie, że ja nie mam roweru na taką wyprawę.

Nie mogliśmy dojść do ładu i składu. Krzysiek przyjechał w końcu do Krakowa by podjąć ostateczną decyzję. Przy okazji poszliśmy odebrać jego siostrę z dworca i zjeść razem obiad. Podczas spaceru przez Rynek Główny do Koko (studenci wiedzą) dyskutowaliśmy zawzięcie o różnych możliwościach, a Aleksandra się temu przysłuchiwała, by nagle ni stąd ni zowąd wypalić - A może pojedziecie stopem do Gruzji? Pamiętam to jak dziś. Spojrzeliśmy na siebie z Krzychem i już wiedzieliśmy, że to to. Ciężko to opisać, ale w tamtym momencie poczułem, że to nie tylko właściwy kierunek, ale też to że nam się uda i będzie to przygoda życia.

Kłody pod nogami, kiedy wytrwałość popłaca

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plKiedy podejmiesz właściwą decyzję los z uporem rzuca Ci kłody pod nogi. Nie cofaj się.

Stały się dwie ważne rzeczy, które mogły spowodować, że pomysł zostanie jedynie pomysłem. Miałem stłuczkę, gdzie na tyle ucierpiał pożyczony samochód, iż niewiele dało się z nim zrobić, a co za tym idzie musiałem wysupłać pieniądze na spłatę maszyny. Z drugiej strony dostałem telefon, gdzie konwersacja przebiegała w skrócie tak: Dzień dobry, czy to Pan..? Tak. Czy wciąż jest Pan zainteresowany płatnym stażem w krakowskim oddziale naszej kancelarii? … cisza(dzwoniła do mnie duża warszawska firma, jedyny płatny staż w ofercie dla studentów, całe 500 złotych ! ;) Niestety nie, wyjeżdżam teraz do Azji i nie wiem kiedy wrócę, może we wrześniu. Cisza.. aha rozumiem. Dziękuję. Przełknąłem głośno ślinkę. Jak na tamte czasy była to nie lada gratka dla studenta na początku swojej prawniczej kariery. Po rozmowie rozmyślałem o tym trochę, ale podjąwszy decyzje poczułem się lepiej.

Minęło kilka dni. Spotkaliśmy się z Krzychem, by mniej więcej zaplanować naszą trasę. Chociaż w stopie piękne jest to, że jakbyś się nie przygotował, to wszystko jest jedną wielką niewiadomą i musisz być gotowy absolutnie na wszystko. Nawet na to, iż znów dzwoni do Ciebie Ta sekretarka (Tu serdecznie pozdrawiam Gosię!) z Tej kancelarii z informacją by odezwać się po powrocie i przygotować się na staż… (Tu mogę Wam napisać, że przepracowaliśmy razem około dwóch lat :). Tak więc wytrwałość popłaca, prędzej czy później. Jeśli będziecie mieć silna wolę, wszechświat Was wypróbuje, a jak nie zawiedziecie, to będzie Wam sprzyjał z całą swoją mocą.

W drogę!

Uzbrojeni w świetny humor i ciężkie plecaki w środku nocy ruszyliśmy na krakowski dworzec kolejowy, by stamtąd dać się porwać w mozolnym tempie na granicę słowacką. Te kilka godzin upłynęło nam na rozmowie o tym jak to będzie, że to już i co będzie potem. O planach zrealizowanych i niezrealizowanych patrząc z dzisiejszej odległej perspektywy. Czyli o tym wszystkim o czym można rozmawiać w ciemną noc przy stukocie ciężkich kół pociągu.

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plObudziliśmy się nad ranem, na bodajże ostatniej stacji w Muszynie. Szybko strzepując z oczu resztki snu wyskoczyliśmy na peron, gdzie momentalnie podjechała do nas jedna jedyna taksówka. Tęgi jegomość z czarnym wąsem odkręcając szybkę wrzasnął dziarsko “Taxi?!”. Słowo wypowiadane na całym świecie w tysiącach akcentów zawsze w moich uszach brzmi bardziej jak rozkaz wydawany na wojnie, niż miłe zaproszenie do przejażdżki. Tak też było tym razem. Odmowa rzadko spotyka się z właściwą reakcją, tak więc wąsacz powoli sunął równo z nami namawiając na skorzystanie z jego usług. Zapytał gdzie jedziemy. Do tej pory pamiętam wyraz jego twarzy kiedy usłyszał Stambuł. Podziałało.

Nasza droga wiła się malowniczo wzdłuż rzeki Poprad. Niebo było lekko przysłonięte szarymi chmurami gęstniejącymi z minutę na minutę, by w końcu skropić nas letnim drobnym deszczem. Choć pogoda nam nie sprzyjała i ciężko było coś złapać na tym mało ruchliwym szlaku, to humor ciągle nam dopisywał. W końcu, gdy opuściliśmy ostatnią wioskę, udało się złapać nasz pierwszy tej podróży autostop. Byliśmy lekko zmoknięci, gdyż miejsce znalazło się jedynie na pace, ale jechaliśmy z uśmiechami na twarzach! Tak dotarliśmy nad granicę z Słowacją. Nie była to może długa podróż, raptem trochę ponad cztery kilometry, ale zawsze coś. Pod zadaszeniem dawnej stacji kontroli celnej zrobiliśmy postój na przeczekanie deszczu. To tam napotkany Słowak, gdy usłyszał, że jedziemy do Stambułu, podrapał się po głowie i odpowiedział najzwyczajniej w świecie, że “on tutejszy i nie zna tego Stambułu”.

Nagle zatrzymała się jakaś stara maszyna. W środku uśmiechnięty Cygan, czy jak ktoś poprawniej woli Rom, który mówi że nas podrzuci. Wołam Krzyśka, bo zniknął w ustronnym miejscu i pędem pakujemy się do auta. Nieważne że nasze plecaki lądują obok, a właściwie na niedawno oskubane kurczaki, to znów jesteśmy w drodze, szczęśliwi. Szczęście trwa do momentu kiedy orientuje się, że zostawiłem pożyczoną pałatkę (specjalna peleryna przeciwdeszczowa) powieszoną, by się suszyła, na haku jednego z filarów zadaszenia stacji granicznej. Nasz kierowca jest tak miły, że za drobnym dodatkiem do paliwa, wraca się po zgubę. Niestety jej już tam nie ma (sic!). No nic widać ciąg dalszy odciążania naszego bagażu. Krzychu w pociągu zostawił nowiutki termos.

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plW ścisku z kurczakami docieramy do Preszowa, skąd decydujemy się podjechać autobusem do Koszyc by uciec w bardziej słoneczne i cieplejsze miejsce. Stamtąd udaje się nam złapać stopa w okolice dawnego przejścia granicznego pomiędzy Słowacją a Węgrami. Tu spotkamy trzech bardzo sympatycznych tureckich kierowców tirów, którzy siedząc w kucki przy jednej z maszyn, wesoło zajadali swoje przysmaki. Musieliśmy się przełamać i mimo bariery językowej dostajemy zaproszenie, by im towarzyszyć przy posiłku. Sami wyciągamy to co mamy i tak udało się nam zabrać z nimi. Droga przez Węgry ucieka błyskawicznie. Kierowcy są przyjaźni, pozwalają nam pogadać chwilę przez CB radio, gdyż jedziemy osobno. Zaczynam się powoli uczyć tureckich zwrotów grzecznościowych, prostych słów. Nie jest to łatwe, ale zauważyłem że ludzie chętnie uczą mnie swojego języka, a moje próby nauki wywołują u nich szczery uśmiech. Warto się starać, bo język i uśmiech to klucz do ludzkich serc. Późną nocą docieramy, aż nad granicę z Rumunią. Tiry stoją w gigantycznym wielu kilometrowym korku. Mój towarzysz radzi nam przekroczyć teraz pieszo granicę. Na pożegnanie dostałem wielką kiść winogron, mapę Turcji i zostałem poczęstowany... wódką. Zaskoczony pytam jak to jest z muzułmańskim zakazem picia alkoholu. Z uśmiechem otrzymuję odpowiedź, że nie jesteśmy w Turcji, a tu Allah nie zagląda, więc nie widzi ;) W podzięce daje mojemu towarzyszowi małpkę polskiej żubrówki i w świetle pełnego księżyca przez ciemne pola ruszyliśmy w stronę granicy...

W ciemną noc przygody moc

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plSznur Tirów ciągnął się bardzo długo, aż do rozświetlonej jaskrawym, mocnym światłem granicy, gdzie tym razem będą nam potrzebne dokumenty, gdyż Rumunia chociaż należy do Unii Europejskiej nie należy do Strefy Schengen. W związku z czym kontrola graniczna odbywa się tradycyjnie, z tą różnicą, że obywatelom UE wystarczy jedynie dowód tożsamości do jej przekroczenia.

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plCzekając w kolejce poznaje sympatyczną brytyjkę o imieniu Joanna. Miło się nam rozmawia, gdyż dzielimy wspólną pasję jaką jest fotografia. Jednak w końcu przychodzi nam się rozstać przy okienku celników, gdzie żegnamy się raczej nie łudząc się, iż znowu się spotkamy. W międzyczasie zastanawialiśmy się z Krzychem co dalej. Na łapanie stopa w nocy nie mieliśmy jeszcze odwagi, zakładając także, że i tak nikt nie weźmie o tej porze do auta dwóch drabów z plecakami, a nocowanie w namiocie przy granicy wydawało się, mimo wszystko średnim pomysłem. W końcu zdecydowaliśmy spróbować. Wyciągam kciuk i po chwili zatrzymuje się auto. Oniemiałem.

Zaglądam do wnętrza pojazdu a tam Joasia wraz z dwiema dziewczynami. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plCristina i Anca początkowo wydają mi się niechętne, jednak namówione przez naszą nową znajomą, godzą się podwieźć nas około 15 kilometrów od granicy, byśmy mogli na spokojnie rozbić namiot. Tak dobrze się nam rozmawia, że przejechaliśmy razem około 150 kilometrów. Dziewczyny przekonały się do nas i zaprosiły do drewnianego domku swoich dziadków, gdzie właśnie zamierzały się zatrzymać na pare dni. Nam udaje się uniknąć przetestowania namiotu w trakcie burzy, która rozpętała się w ciągu nocy. Chatka jest magiczna. Położona na wzgórzach w wiosce zamieszkałej przez około dwadzieścia osób. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plWchodząc do środka przenosimy się w czasie o dobrych kilkadziesiąt lat. Ściany były pobielane. Wisiały na nich stare, czarno-białe zdjęcia sprzed ponad pół wieku, kolorowe święte obrazy i drewniane półki z wiekowymi naczyniami kuchennymi. Dziewczyny świetnie mówią po angielsku. Dowiedzieliśmy się, że w tym czasie zajmowały się bardzo ciekawym projektem, polegającym na skatalogowaniu pałaców, dworków, zamków oraz innych wartościowych, zapomnianych obiektów leżących na terenie obecnej Rumunii, a których ponoć jest przeogromna ilość. Przy domowym winie rozmowy zdają się nie mieć końca, a noc ucieka szybko.


Przedsmak gór Rumunii

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plNastępnego dnia wybraliśmy się wszyscy na pobliskie wzgórza z czubkami płaskimi jak stół. Wszechobecna zieleń i pofalowane grzbiety ciągnęły się w nieskończoność. Towarzyszyło nam ciepłe letnie powietrze i gorące promienie słońca. Przedsmak całkowitej wolności i zapach przygody.

Dziewczyny odstawiły nas na parking przed węzłem autostrady przy mieście Cluj-Napoca. Po tak udanym dniu leniwie czekaliśmy na ciąg dalszy. Zwłaszcza, że dookoła nas było sporo polskich tirów. Jeden z kierowców by nas nawet wziął prosto do Stambułu, ale miał tylko jedno miejsce wolne. Czekamy i doczekać się nie możemy. Zmarnowane okazje lubią się mścić. Dodatkowo ciężko nam się dogadać z innymi kierowcami. Próbowaliśmy po angielsku, rosyjsku, niemiecku nawet po francusku i nic. Dopiero później okazało się, że najbardziej przydatny jest hiszpański, co nas niezmiernie zdziwiło. (Hiszpański jak i rumuński wywodzą się z jednej rodziny językowej.)

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plW ostatnim momencie, około godziny dwudziestej, udaje nam się złapać faceta z przyczepą drewna, który jechał do Sebeș - nieco ponad 100 kilometrów. Dobre i to. W szoferce ledwo starczyło miejsca dla trzech osób, a co dopiero dla naszych plecaków. Nasz kierowca zasugerował byśmy je umieścili na balach drewna które wiózł. Obaj z Krzychem mieliśmy wątpliwości. Wspiąłem się na górę by rzucić okiem. Mimo, że położyliśmy nasze rzeczy w zagłębieniu, to kiedy ruszyliśmy ciągle nerwowo spoglądaliśmy w lusterko boczne i przez szybkę z tyłu szoferki. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plNa Autostradzie nasze przytroczone do plecaków rzeczy latają niczym latawce. Los chichocze sobie z nas, a chichot ten przerodził się w potężne uderzenia gromu i groźne błyski w oddali. Pojawiły się pierwsze krople. Ryzykuje prośbę zatrzymania kilkudziesięciu tonowego pojazdu na autostradzie. Byłem zdziwiony i zadowolony, gdy zaczęliśmy gwałtownie hamować, aż zatrzymaliśmy się na pasie awaryjnym. Szybko wyskoczyliśmy i zabraliśmy bagaże do środka. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plTeraz jechały już przytulone do nas. Co prawda byliśmy ubici ciaśniej niż sardynki w puszcze, ale przynajmniej było ciepło i sucho, wszystkim.

W nocy dojeżdżamy do Sebes. Niemrawo próbujemy jeszcze coś złapać, ale w końcu dajemy za wygraną. Dotarliśmy na malutką stację kolejową, gdzie rozbiliśmy namiot by o 5:45 ruszyć pociągiem do Sybin.

Przebić się przez "Rumuna"

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Pierwszy nocleg na dziko upływa w miarę spokojnie. Wstajemy żwawo około piątej z minutami i na szybkości przechodzimy do pakowania się. Byliśmy już w trakcie składania namiotu, kiedy zorientowaliśmy się, że gdzieś zapodziała się nam jedna z jego części. Zaczęliśmy przeszukiwać teren latarkami. W tym momencie z hukiem nadjechał pociąg i zatrzymał się opodal nas. Powiedziałem, że nie możliwe, żeby to był Nasz, bo jest prawie 10 min za wcześœnie. Pojazd odjechał a my w tym samym momencie znajdujemy zgubę. To niestety był nasz pociąg. Dziesięć minut ehh.. następny dopiero za dwie godziny. Spędziliśmy ten czas przed dworcem siedząc na ławce pod drzewkiem i oglądając budzący się do życia małomiasteczkowy krajobraz.

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Nadjechała kolejka. Byliśmy mile zaskoczeni, gdyż wewnątrz była dość przestronna i nowoczesna jak na tą część Europy. Przypominała trochę nasz nowe pociągi. Prędkość również była podobna - 77 km w około dwie godziny. Istny demon szybkoœść, ale podróż była przyjemna głównie przez piękne górzyste widoki po których wiły sie tory.

Dotarliśmy do Sybin. Zdecydowaliśmy się kontynuować podróż autobusem do Pitesti (30 lei, do Bukaresztu 50 lei). Jednak mieliśmy do dyspozycji jeszcze ponad dwie godziny, które skrzętnie wykorzystaliśmy na zwiedzanie. Okazało się, że lepiej trafić nie mogliśmy. Miasteczko w 2007 roku zostało uznane za Europejską Stolicą Kultury. Rzeczywiście nie bez przyczyny. Wkroczyliśmy do górnego miasta na obszerny rynek otoczony barwnymi piętrowymi kamienicami. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plPrzy każdej uliczce stoi niezliczona ilość renesansowych i barokowych budowli. Ciekawym obiektem jest Most Kłamców, biorący swą nazwę od legendy, która mówi, iż jeśli przekroczy go kłamca to most się zawali. Cóż tezę tę obalił ponoć sam Ceausescu kilkakrotnie spacerując po nim. Jest pierwszą żeliwną konstrukcją w całej Transylwanii, powstałą w XIX wieku. Do dolnego miasta prowadzą spływające kaskadami schody. Całość stanowi architektoniczną perełkę, ale czas na podziwianie się nam skończył. Trzeba pędzić na busa.

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Krzychu typowy przedstawiciel naszej nacji, narzeka że jest gorąco i można by włączyć klimę. Po czym gdy kończy zdanie zaczyna wiać zimne powietrze. Umilkł. Popatrzył na mnie uśmiechając się od ucha do ucha i powiedział - no żesz czemu taka głośna. Poczytać nie można! - co ja kwituję donośnym śmiechem. Fakt taki, że Polacy uwielbiają narzekać. Niewygodna prawda często bywa bagatelizowana i przeganiana uśmiechem, ale ze wszystkich nacj, które poznałem nasza wiedzie w tym prym. Zawsze cośœ nam nie pasuje. Podobno jeden brytyjski pisarz czy historyk albo jedno i drugie uwielbia nas za tą cechę, bo ciągle nam coś nie pasuje i ciągle dążymy do zmiany tego na lepsze. Może coś w tym jest. Przynajmniej można dostrzec i jasna stronę mocy ;)

Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Wybór podróż pociągiem i busem wziął się stąd, iż kierowcy TIRów poinformowali nas o weekendowych (sob/nd 6-22) i temperaturowych(+35) zakazach ruchu dla ciężarówek. W końcu dotarliśmy do Pitesti. Polka zamieszkała w Rumuni pomogła nam dogadać się z taksówkarzem, który zawiózł nas na postój tirow. Tam łapiemy młodych dostawców pieczywa i upchani w czterech w szoferce, przy dźwiękach tamtejszego disco polo gnamy autostradą prosto do Bukaresztu. Chłopaki są bardzo rozrywkowe. Robią w samochodzie małą dyskotekę. Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.plPrzekrzykują się. Dzwonią do znajomych, którzy mówią po angielsku by z nami pogadać. Jest bardzo wesoło i nawet nie wiem kiedy minęło te 150 km. Wysadzili nas na parkingu Tirów przy obwodnicy stolicy. Było dość późno i nikt nie jechał w stronę Stambułu. Stwierdziliśmy, że zrobimy zakupy i rozbijemy się gdzieś w polu. Moja wizyta w centrum handlowym skończyła się jednym wnioskiem, potwierdzonym miesiąc później przez Krzycha. Rumunki to piękne kobiety!

Szybcy i Wściekli wiozą mięso

obwodnica Bukaresztu, Rumunia | Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Obudziliśmy się wraz ze świtem, by niespiesznie spakować swoje rzeczy, a jak to na biwakowaniu jest ich niemało. Jednak powoli wszystko stawało się codziennym rytuałem i szło nam coraz sprawniej. Kiedy już proste śniadanie zostało zjedzone, śpiwory, maty i namiot spakowane, ruszyliśmy z uśmiechem na szlak, a dokładniej na obwodnice Bukaresztu. W gruncie rzeczy jest to zwykła, jednopasmowa, brzydka droga dookoła stolicy, którą otaczają gęste chaszcze i co jakiś czas magazyny. Tam w palącym południowym słońcu przy rozgrzanym asfalcie staraliśmy się złapać jakąś okazję. Nie szło nam to kompletnie. Pot spływał po ciele, auta sporadycznie nas mijały nawet nie zwalniając. Poziom naszej desperacji i humoru odzwierciedlała wielkość kartonu, na którym wymazana była nasza kolejna destynacja.

W końcu zrezygnowani odrzuciliśmy go i ruszyliśmy z buta wzdłuż ulicy licząc, że złapiemy coś po drodze. Szliśmy tak dobrą chwilę. Minął nas jeden TIR, drugi, trzeci, szósty. Już nawet nie obracaliśmy się w ich stronę, tylko szliśmy z wyciągniętym kciukiem. Minął nas siódmy TIR. Nagle zaczął hamować, tak iż zostawił czarny ślad gumy na jezdni. Oniemieliśmy i puściliśmy się do niego pędem. Drzwi otworzył nam bosy, młody kierowca wykrzykując wesołe “dzień dobry”! Polak! Wypakowujemy się do środka. Okazuje się, że uratowała nas polska flaga która powiewała na kijku przyczepionym do mojego plecaka, a którą zauważył w ostatniej chwili Mariusz i zatrzymał ciężarówkę. Mamy szczęście, bo jedzie prosto do Stambułu. Powiedział, że lepiej trafić nie mogliśmy, bo to taksówka wśród TIRów, gdyż on wiezie mięso, a mięso wiadomo, nawet w chłodni szybko się psuje, więc nie obowiązuje go większość przepisów, gdyż poprostu musi dojechać na czas do portu na załadunek. Przekonaliśmy się o tym w Bułgarii, gdzie próbowała go zatrzymać tamtejsza policja. On im grzecznie pomachał i pojechał dalej mówiąc do nas, że standardowo chcieli w łapę.

starożytny rzymski most | Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Podróż z Mariuszem była jedną z bardziej przyjemnych. Może z powodu braku bariery językowej, kulturowej i wieku, a może dlatego, że był bardzo sympatyczny, pomocny i opowiadał ciekawe historie. Po drodze zatrzymywaliśmy się rzadko, ale udało się nam na przykład zobaczyć stary rzymski most, który funkcjonował do początku XX wieku. Pamiętam jak dziś jak mocne wrażenie zrobiło na mnie przekraczanie granicy rumuńsko-bułgarskiej przez potężny prawie trzy kilometrowy most nad jeszcze potężniejszym Dunajem. Most Przyjaźni jak jest nazywany, gdyż miał on stanowić przykład przełamania wrogości między bratnimi państwami demokracji ludowej, został wybudowany przez Bułgarię i Rumunię przy pomocy ZSRR w 1954 roku. Do 2013 roku był to jedyny most drogowy na dunajskim odcinku granicy rumuńsko-bułgarskiej.

Nim się zorientowaliśmy przejechaliśmy czterysta kilometrów i dojechaliśmy do granicy tureckiej. To tam byliśmy uczestnikami nietypowej i niebezpiecznej sytuacji. Standardowo na prawym pasie stała ciągnąca się kilometrami kolejka TIRów czekających na odprawę celną. Mariusz jako, że wiózł wrażliwy towar (nie, nie nas;), jechał wolnym, lewym pasem mijając niezadowolonych kierowców, które to szybko przerodziło się w jawną wrogość. Wymachiwali pięściami w naszym kierunku wykrzykujac niezrozumiałe słowa. Nagle jeden z zaparkowanych po prawej TIRów ruszył zajeżdżając nam drogę, mało co nie powodując zderzenia! Na szczęście refleks Mariusza okazał się niezawodny. Naskoczyło na nas stado rozdartych kierowców wieszających się na czym się dało, nawet na lusterkach. Do dziś pamiętam jak brzmi mięso po turecku, gdyż wszyscy w trójkę to im wykrzykiwaliśmy, aż powoli odpuścili. Pożegnaliśmy się z Mariuszem, gdyż on też musiał czekać na kontrolę, potem zaś kierował się do portu, a nam polecił postój tirów tuż za granicą turecką.

Granica turecka | Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Granica coraz bliżej. Jezdnia tutaj jest szeroka na kilkanaście pasów, a każdy jest zakorkowany na co najmniej kilkaset metrów. Idziemy między rozgrzanymi pojazdami do kontroli paszportowej. W oczy rzucają się naprawdę drogie i dobre auta o francuskich, holenderskich i przede wszystkim niemieckich numerach rejestracyjnych, zapakowane często pod sam sufit. Zaglądamy dyskretnie do ich wnętrza i obaj mamy wrażenie, że Ci wszyscy Francuzi, Holendrzy czy Niemcy są dość mocno “opaleni” ;)

Meczet | Gruzja Armenia Autostopem - Opowieść | OurWay.pl Kontrola poszła całkiem sprawnie. Znaleźliśmy olbrzymi parking i zdecydowaliśmy się rozbić, gdyż mieliśmy tu do dyspozycji za drobną opłata łazienkę oraz prosty sklepik, gdzie kupiliśmy olbrzymiego soczystego arbuza. Dzień powoli się kończył, gdy wyszliśmy radośnie spod upragnionego prysznica. Radość trwała bardzo krótko i zakończyła się momentalnie, gdy największe jakie w życiu widziałem stado komarów nas zaatakowało. Banda bzyczących Messershmittów była nie mniej zajadła niż w 1939 roku. Błyskawicznie się ubraliśmy w to co mieliśmy bez przerwy podskakując i próbując uniknąć bolesnych i swędzących ukłuć tych małych bestii. Próbowaliśmy zjeść w ten sposób arbuza, ale dość prędko skapitulowaliśmy dochodząc do wniosku, że konieczne jest rozbicie chociaż sypialni namiotu, by móc się w niej schować. Nasz wesoły taniec miał ciąg dalszy, aż wskoczyliśmy do środka. Mając do wyboru umieranie z gorąca albo oddanie połowy krwi tym upartym krwiopijcom wybraliśmy to pierwsze. Tak rozpoczęła się pierwsza noc na tureckiej ziemi...